przez ostatnie 2,3 dni zrozumiałam coś bardzo ważnego, coś co powinnam zauważyć już wcześniej. Jestem złym człowiekiem.
Może nie tak doszczętnie zniszczonym systemem zła, ale na dzień dzisiejszy wiem, że mam w sobie więcej negatywów niż pozytywów. Nie wiem dlaczego akurat teraz to do mnie dotarło, dlaczego wciągu tych zaledwie 2 dni zrozumiałam, że zwyczajnie nie nadaję się do życia w bliskich relacjach z ludźmi. Kiedy słyszę, że ktoś ma odmienne zdanie od mojego mam ochotę go rozszarpać żeby tylko zrozumiał, że ja mam rację. Kiedy dorosła osoba próbuje mnie pouczać, jeśli mam taką możliwość wkładam słuchawki i puszczam muzykę, a jeśli jej nie mam zmuszona jestem wysłuchać reprymendy a później zabieram głos, co znów obraca się przeciwko mnie. Drażnią mnie ludzie, ich pewność siebie, cała ta społeczność. Ostatnio nie potrafię się dogadać nawet z najważniejszymi dla mnie osobami, dlaczego? Bo zwyczajnie nie mam ochoty na rozmowę. Na samą myśl o tym, że miałabym opowiadać komuś jak się czuję mam mdłości. Dlatego moim ulubionym słowem od jakiegoś czasu, stało się 'nic'. Zauważyłam, że jest ono straszną uniwersalną odpowiedzią na przykład na pytania: Co Ci jest? Co się stało? Co słychać? Co czujesz? Najchętniej odizolowałabym się od ludzi, a przynajmniej większości. Idę ulica i świadomość, że jestem jakąś częścią tego społeczeństwa mnie dobija, sprawia, że jedyna na co mam ochotę to pójść spać i obudzić się gdzieś indziej. Gdzieś gdzie będę potrafiła przestać się tak czuć. Choć właściwie wątpię, że takie miejsce gdziekolwiek istnieje. Nie wiem co mi jest, ta notka to nie jest kolejna serenada użalania się nad sobą, nie. Po prostu nie potrafię zrozumieć co tak naprawdę spowodowało to jak jest teraz. Nie wiem, nie mam najmniejszego pojęcia ale czuję, że nie chcę o tym rozmawiać z kimś twarz w twarz. Nie wiem czy ten człowiek by to przeżył. Niedobrze mi od tej głupoty którą widzę co dzień w ludziach, od tej naiwności, od tego fałszu, szczęścia innych, tej żałosnej otoczki. Nie wiem czy chcę sobie z tym radzić, nie wiem czy mam na to ochotę. Właściwie przestało mi zależeć, na sobie też. Nie wiem, nie wiem co z tym zrobić dlatego nie zrobię nic.
A jeśli w czyimś towarzystwie się śmieję to znaczy, że ta osoba jest niesamowita.
nie chce mi się udawać, Boże czy to czas na szczerość?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz