piątek, 31 maja 2013

coś gorszego niż miłość

Mówisz, że wiesz co to ból bo ktoś złamał Ci serce. Twierdzisz, że wiesz jak to jest dotykać gleby choć tak naprawdę skazujesz się na to miejsce sam. Weź głęboki oddech, czujesz jakiś ból w swoim sercu? Czujesz cokolwiek co zwiastowałoby koniec? 
Cierpieć można na milion sposobów. Zagryzać wargi w przeciągach strachu, zaciskać pięści które poplamiłeś krwią gdy próbowałeś wydostać się z tego chorego świata łez. Możesz pozwalać swojemu ciału iść do przodu, siebie zostawiając w tyle, możesz płakać w samotności, tak by łzy nie napiętnowały uśmiechu, który co dzień przyklejasz do twarzy. 

Ale kiedy cierpisz najbardziej, najszczerzej, najmocniej? Może tego nie wiesz, ale wtedy gdy odebrano Ci osobę, która przysłaniała wszystkie wady tego świata. Kiedy ten Ktoś koordynujący ludzkim życiem z bijącego pustką nieba zabiera Wasze serce i każe żyć jakby nigdy nic na Ziemi która przestała być azylem a stała się piekłem. I wtedy dociera do Ciebie, że nie umierając można żyć w ramionach diabła, który co wieczór gdy leżysz w łóżku przypomina Ci jak mogłeś być szczęśliwy i jak wiele straciłeś. Najgorsze w tym cierpieniu jest to, że nie możesz z tym nic zrobić. Nie możesz wstać i odrzucając swoją dumę zwyczajnie wyjść z domu, dojść do miejsca w którym odnajdziesz osobę za którą tak bardzo tęsknisz. Nie możesz jednym spojrzeniem powiedzieć jak bardzo było Ci źle, jednym gestem wyrazić wszystko to co kumulowało się w Twoim sercu. Nie możesz bo jej już nie ma. Jedyne miejsce do którego możesz się udać to zimny, ciemny cmentarz na którym wylano morze łez za każdą z dusz która została oswobodzona z ciała. I śmiało przywitaj się z chłodną płytą marmuru, z czarno białym zdjęciem, na którym nie widać bólu. Usiądź na drewnianej ławce i opowiedz o wszystkim co się zdarzyło w Twoim życiu do dnia gdy w kocu odważyłeś się tam przyjść. Opowiedz o tych nieprzespanych nocach gdy patrząc w gwiazdy pragnąłeś stąd odejść, o łzach które stały się codziennością, o przemoczonych słonymi kroplami listach, rozmazanym atramencie, o słowach w których chciałeś zmieścić całe cierpienie próbując się od niego uwolnić. Opowiedz o momentach gdy kładłeś się na jezdni i prosiłeś Boga by Cię stąd zabrał, opowiedz o chwilach zwątpienia, o herezjach które głosiłeś, o dniach gdy nie wychodziłeś z kościoła żarliwie prosząc Boga by zwrócił Ci sens istnienia. Opowiedz o tym wszystkim a potem pozwól popłynąć łzom, które nagromadziły się w Twoich oczach. Pozwól aby miały możliwość wydostania się z tego toksycznego ciała, które stało się klatką a nie darem od Boga.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz