Mówisz,
że wiesz co to ból bo ktoś złamał Ci serce. Twierdzisz, że
wiesz jak to jest dotykać gleby choć tak naprawdę skazujesz się
na to miejsce sam. Weź głęboki oddech, czujesz jakiś ból w swoim
sercu? Czujesz cokolwiek co zwiastowałoby koniec?
Cierpieć
można na milion sposobów. Zagryzać wargi w przeciągach strachu,
zaciskać pięści które poplamiłeś krwią gdy próbowałeś
wydostać się z tego chorego świata łez. Możesz pozwalać swojemu
ciału iść do przodu, siebie zostawiając w tyle, możesz płakać
w samotności, tak by łzy nie napiętnowały uśmiechu, który co
dzień przyklejasz do twarzy.
Ale
kiedy cierpisz najbardziej, najszczerzej, najmocniej? Może tego nie
wiesz, ale wtedy gdy odebrano Ci osobę, która przysłaniała
wszystkie wady tego świata. Kiedy ten Ktoś koordynujący ludzkim
życiem z bijącego pustką nieba zabiera Wasze serce i każe żyć
jakby nigdy nic na Ziemi która przestała być azylem a stała się
piekłem. I wtedy dociera do Ciebie, że nie umierając można żyć
w ramionach diabła, który co wieczór gdy leżysz w łóżku
przypomina Ci jak mogłeś być szczęśliwy i jak wiele straciłeś.
Najgorsze w tym cierpieniu jest to, że nie możesz z tym nic zrobić.
Nie możesz wstać i odrzucając swoją dumę zwyczajnie wyjść z
domu, dojść do miejsca w którym odnajdziesz osobę za którą tak
bardzo tęsknisz. Nie możesz jednym spojrzeniem powiedzieć jak
bardzo było Ci źle, jednym gestem wyrazić wszystko to co
kumulowało się w Twoim sercu. Nie możesz bo jej już nie ma.
Jedyne miejsce do którego możesz się udać to zimny, ciemny
cmentarz na którym wylano morze łez za każdą z dusz która
została oswobodzona z ciała. I śmiało przywitaj się z chłodną
płytą marmuru, z czarno białym zdjęciem, na którym nie widać
bólu. Usiądź na drewnianej ławce i opowiedz o wszystkim co się
zdarzyło w Twoim życiu do dnia gdy w kocu odważyłeś się tam
przyjść. Opowiedz o tych nieprzespanych nocach gdy patrząc w
gwiazdy pragnąłeś stąd odejść, o łzach które stały się
codziennością, o przemoczonych słonymi kroplami listach,
rozmazanym atramencie, o słowach w których chciałeś zmieścić
całe cierpienie próbując się od niego uwolnić. Opowiedz o
momentach gdy kładłeś się na jezdni i prosiłeś Boga by Cię
stąd zabrał, opowiedz o chwilach zwątpienia, o herezjach które
głosiłeś, o dniach gdy nie wychodziłeś z kościoła żarliwie
prosząc Boga by zwrócił Ci sens istnienia. Opowiedz o tym
wszystkim a potem pozwól popłynąć łzom, które nagromadziły się
w Twoich oczach. Pozwól aby miały możliwość wydostania się z
tego toksycznego ciała, które stało się klatką a nie darem od
Boga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz