Jest mi źle. Tak kurewsko źle, że nie mam ochoty na nic. Dosłownie na nic, no może poza pójściem spać. Ludzie są okropni, dziwni i nie potrafię ich zrozumieć. Bo jak zrozumieć człowieka, który sam nie jest w stanie ogarnąć co dzieje się z nim samym? Nie wiem dlaczego właśnie takich ludzi spotykam na swojej drodze, ludzi którzy doprowadzają swoje życie do ruiny i na dno ciągną mnie za rękę. Może gdzieś zapisane jest, że to dno jest dla mnie? Kiedy się od niego odbiję znów pojawia się ktoś, kto mnie na nie sprowadza. Nie umiem odwrócić się od takich osób, nie umiem odmówić kiedy proszą mnie o pomoc, nie pozwala mi na to sumienie. Mogę się śmiać, wytykać, cisnąć zupełną pompę ale zawsze kiedy ktoś potrzebuje pomocy, wiem że muszę mu jej udzielić. Bo niby dlaczego nie?
Kiedyś, sama potrzebowałam żeby znalazł się człowiek, który pomoże mi wstać i wiem, że sama nie dałabym rady. Wiem, że wciąż trzymałabym się dna, na które upadłam nie z własnej winy. Zagryzałabym wargi w przeciągach bólu, który wtedy pojawiał się w moim życiu częściej niż sen. Wciąż byłabym sama, wciąż leżałabym na zimnej glebie dna.
Ale znalazł się ktoś, kto potrafił wyciągnąć rękę, żeby mnie stamtąd wydostać. Znalazł się ktoś kto, dał mi promienie słońca i chyba nadziei na lepsze jutro. Dał mi wiarę, że świat stoi przede mną otworem, że nie mogę zamykać się na ludzi, że każdy impuls serca który mówi, że to miłość może być tym wyjątkowym.
Znalazł się człowiek, który swoją szczerością oświetlił mi drogę do wyjścia z tego dna. Znalazł się ktoś, kto potrafił kochać i obdarzył tą miłością także mnie.
Wiem, że może teraz stać się wszystko. Moge stracić to na co tak ciężko pracowałam. Mogę stracić każdy element, który budował mój świat. Reputację, uśmiech, życie które prowadzę. Mogę stracić wszystko, żeby chociaż na chwilę poczuć się szczęśliwa. Żeby przez chociaż ułamek sekundy czuć, że mogę wszystko. Warto? Czy warto jest stawiać wszystko na jedną kartę? Czy warto jest brnąć w coś co na stracie spisane jest na porażkę? Właśnie takie pytania zadaję sobie od kilku dni. Czy warto? Dla szczęścia, trwającego ułamek sekundy? Ale jaki jest sens istnienia skoro boimy się ryzykować? Przecież to może być coś pięknego, przecież możemy dotknąć nieba. Przecież moze byś idealnie,
to nic, że przez ułamek sekundy. To nic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz