czasem jest tak, że w tym świecie pełnym ludzi zostajesz sam z wyborami których musisz dokonać. Czasem zdarza się też tak, że nie umiesz podjąć właściwej decyzji i nikt nie jest w stanie Ci pomóc. Trudno wtedy żyć prawda? Trudno wykonywać jakiekolwiek czynności, nawet te niezbędne.
Może tak musi być, może musimy stawać przed wyborami by dostrzec jak bardzo jesteśmy zepsuci, jak egoistycznie podchodzimy do świata i jak cholernie krzywdzimy ludzi. Oni na to nie zasługują, na to by odpuszczać sobie życie przez nas, na to by decydować się tylko istnieć.
Ciężko żyje się z myślą, że ktoś dla kogo jesteś tlenem dławi się oddychając. Że musi sięgać po jakieś inne środki by wypełnić niedobór tego właśnie tlenu w tym przypadku nas. To tak jak w szpitalu, człowieka podłączają do urządzenia, które dostarcza mu tych wybrakowanych składników.
Zawsze, w każdej sytuacji, nieważne w jakiej scenerii, miejscu, czasie to my jesteśmy tym nieobecnym składnikiem, który przecież mógł uratować komuś życie.
Może w większości przypadków, w moim życiu wina leży tylko po mojej stronie. Może moje serce już dawno swoją pracę ograniczyło do pompowania krwi a nie do wysyłania do mojego mózgu impulsów mówiących o tym, że ranię. Może moja dusza odpuściła sobie moralną walkę dobra ze złem wewnątrz mnie bo zło już dawno zwyciężyło. Pewnie tak, może to dziwne ale pogodzilam się z tym. Stało się to częścią mnie, to smutne ale prawdziwe. Nie staram się już by być lepszą, nie stawiam sobie postanowień mówiących o tym, że od dziś jestem taka i taka. Zupełna inna niż do tej pory. Nie. Ta faza zmian na lepszego człowieka zakończyła się u mnie jakiś czas temu. Ja już zawsze będę właśnie taka, taka jaką widzisz mnie teraz. Może przesiąknięta jakimś fatum, które nakazuje mi krzywdzić ludzi.
Nie zmienię się bo zwyczajnie nie potrafię, więc chyba Ci ludzie którzy 'są przy mnie' łudząc się, że wyrosnę z tego egoizmu i wszelkich negatywnych cech, w tej chwili powinni się wycofać. Bez słowa pożegnania, bo nie chcę się z nimi żegnać. Nie zasługują na to skoro postanowili odejść tylko dlatego, że nie chcę się zmienić. Radzę sobie sama ze sobą, nikt inny nie musi tego robić, nikt inny nie ma takiego nakazu aby być ze mną wbrew temu, że mnie nie toleruje. Nie chcę takich ludzi w swoim życiu, zwyczajnie nie chcę bo się przy nich duszę. Nie chcę ludzi przy których boję się podjąć jakikolwiek temat, nie chcę się bać z własnej woli.
Więc tak, to znów moja wina. Więc tak, możecie pisać serenady na temat tego jaka jestem nieogarnięta, i możecie wszyscy krzyczeć i tak nigdy nie przekrzyczycie głosu mojej duszy która podpowiada mi, żeby nie zmieniać się na siłę.
Właśnie dziś, teraz otworzyłam Wam drzwi, którymi wychodząc zostawicie mnie samą. Właśnie pokazałam Wam wyjście z sytuacji, która wydawała się beznadziejna. Mnie też można zostawić samą, bez żadnych wyrzutów sumienia. One zostaną tutaj, po mojej stronie drzwi. Tam gdzie prowadzą te drzwi nie ma mnie, a więc nie ma też żadnych uczuć związanych ze mną. Nawet wspomnień.
Nie chcę żebyś udawał, że mnie akceptujesz rzucając mi tym samym pogardliwe spojrzenia.
Potrzebuję kogoś, kto składając mi życzenia, prosi bym nigdy się nie zmieniała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz